Wywiady

Ewangelizacja po czesku

Jak ewangelizować w kraju, który uchodzi za jeden z najbardziej zateizowanych państw na świecie? Na to pytanie stara się odpowiedzieć o. Adam Wolny, franciszkanin pracujący w Brnie.

Jakie metody ewangelizacyjne już podejmuje się w Czechach, jakie inne drogi ewangelizacji widziałby Ojciec w tym kraju?

Jedną z nietypowych metod ewangelizacyjnych, którą podejmujemy od pewnego czasu, jest akcja „Noc kościołów” organizowana w wielu miastach Europy, również w naszym. Większość kościołów jest wtedy otwarta do północy i przy tej okazji organizowane są w nich różne wydarzenia. Podczas jednej z „Nocy kościołów” naliczyliśmy, że odwiedziło nas 10 tys. osób. Liczenie to przebiega naprawdę starannie, bo otwieramy dla ludzi miejsca zazwyczaj dla nich niedostępne, jak np. nasza biblioteka, która znajduje się w klauzurze. Tam wprowadzane są tylko małe grupki razem z przewodnikiem. Takie wydarzenie jest też okazją, by wygłaszać różne prelekcje, konferencje, organizować koncerty, odpowiadać na pytania przychodzących ludzi, rozmawiać z nimi. Starać się im pokazać kościół z innej strony, od tej prawdziwej strony. Nie tylko od jakiejś skostniałej – według nich – formy, ale aby zobaczyli, że to jest żywy organizm.

Bardzo ważną sprawą jest oczywiście świadectwo wiary chrześcijan w świecie. I nie chodzi tu nawet o kapłanów, bo jest wiele przestrzeni, do których oni nie są w stanie dotrzeć. Są to na przykład relacje między ludźmi – młodymi i starszymi – w zakładach pracy czy podczas rozmów, spotkań. W Polsce raczej się nie zdarza, by w zwykłej, prozaicznej rozmowie jeden drugiego zapytał o to, czy wierzy w Boga. W Czechach ludzie się o to pytają i nie zawsze wystarcza im wiary i odwagi, by się przyznać do Boga. Bywa, że nawet gdy się przyznają, to kiedy w rozmowach Bóg czy Kościół jest atakowany, niekiedy brakuje tej odwagi, aby powiedzieć: “jestem osobą wierzącą”. Jest to więc też wyzwanie dla osób świeckich. Sami kapłani nie wystarczą. Po prostu cały Kościół musi się zaangażować.

Co wydaje się być największym problemem?

W Czechach problemem są też małżeństwa, w których jedna osoba jest wierząca, a druga nie, albo też jedna osoba jest głęboko wierzącą, a druga ochrzczona, ale nie żyje wiarą na co dzień…. Stąd obecnie w Czechach często pojawia się problem z przekazem wiary. Nie możemy za wszystko winić mediów. Nie uczy się dzieci, by chodziły do kościoła, by się modliły… Poza tym gdy dzieci widzą, że mama raz idzie, a raz nie idzie do kościoła, albo mama idzie, a tata nie, to też wyciągają różne wnioski i też mogą się zniechęcić. Oczywiście nie wolno generalizować, bo zapewne jest wiele pięknych przykładów, rodzin głęboko wierzących, które bardzo pięknie przekazały wiarę następnym pokoleniom. Stanowi to wielki znak nadziei. Wielu młodych czynnie angażuje się w Kościele, działając w różnych wspólnotach.

Na pewno ważna jest również praca z młodzieżą, z ludźmi z różnych środowisk. Trzeba z nimi poruszać tematy wiary, aby -gdy przyjdzie w szkole czy na uczelni konfrontacja z innymi-,wiedzieli, co odpowiedzieć. Obecnie nawet w Polsce różnie bywa z katechezą, a co dopiero w Czechach… To również jest wyzwanie dla duszpasterzy akademickich, żeby poruszać również kontrowersyjne tematy, żeby uczyć młodzież obrony ich wartości i odpierania argumentów. Trzeba oczywiście uczyć ich współpracy z Duchem Świętym na tyle, na ile można tego nauczyć. To też jest bardzo ważne.

Mamy oczywiście przy parafii różne grupy, przede wszystkim duszpasterstwo rodzin. Poza tym na porządku dziennym jest praca z młodzieżą, przygotowania do sakramentów. W poszczególnych klasztorach różnie to wygląda. W Jihlavie jest szpital, w którym jesteśmy kapelanami, więc to też dodatkowa posługa. W Brnie nie mamy szpitala, ale można powiedzieć, że jesteśmy cały czas w kościele. Oczywiście to taka przenośnia, ale po prostu w ciągu dnia mamy dwie msze święte i w ciągu dnia też można nas spotkać w kościele. Staramy się codziennie głosić Słowo Boże i w tej kwestii nie ma wyjątków. Codziennie podczas mszy św. o godz. 10:00, a także o godz. 15:30 jest głoszone Słowo Boże, oczywiście oprócz proklamowania Słowa Bożego w liturgii słowa. To jest takie codzienne rzucanie ziarna.

Co może napawać nadzieją w tej pracy?

W Czechach bardzo mi się podoba, że w wielu miejscach, zauważam u ludzi dużą odpowiedzialność za Kościół. U nas w Polsce są różne grupy parafialne i można spotkać grupki ludzi, którzy bardziej się interesują i angażują, ale to coś innego. Zwłaszcza na Morawach, gdzie pracujemy, odpowiedzialność ludzi świeckich za Kościół jest większa. Widzę to zwłaszcza w miejscowości Modřice – to jest taka parafia, do której dojeżdżamy. Parafia ta była przyzwyczajona, że od wielu lat nie było tam na miejscu księdza, dlatego ludzie wiedzą, że muszą sami starać się o wszystko: o remonty przy kościele, o sprzątanie kościoła, o robienie szopek, choinek, o jego wystrój… Ksiądz, gdy przyjeżdża tam na mszę świętą, nie musi mówić, że coś trzeba zrobić, bo ludzie sami dbają o wszystko. Sami nawet zliczają pieniądze z tacy zebranej na mszy świętej.

W czasie odpustu świętuje cała parafia. Przy plebanii jest duży ogród, gdzie można się spotkać. Ludzie pieką wcześniej ciasta, robią kanapki i wszyscy razem świętują. Przychodzą też wtedy ci, którzy do kościoła chodzą rzadziej, a nawet w ogóle. To święto wszystkich. Podobnie dzieje się w czasie, gdy obchodzi się parafialny karnawał.

Jeśli chodzi o pracę z młodzieżą i z dziećmi w parafiach czy o przygotowanie sakramentalne, tutaj jest trochę gorzej, bo ksiądz nie ma tylu pomocy, do których ma dostęp w Polsce. W Czechach jest w tej kwestii jest inaczej i wiele zależy od dojrzałości kapłana i od jego przygotowania, jego poczucia odpowiedzialności za osoby, które Pan Bóg mu powierza. To też jest jakaś specyfika pracy w parafii.

navigate_before
navigate_next
Jakie metody wykorzystuje się w pracy z młodymi?

Staramy się też ewangelizować poprzez kulturę film, teatr, muzykę. Jest to szczególnie konieczne, tym bardziej, że ogólny poziom przedstawień teatralnych jest tu często na bardzo niskim poziomie moralnym. Co jakiś czas w naszym mieście odbywają się różne przedstawienia teatralne – w ostatnim czasie wystawiano spektakl pt. “Zraniony pasterz”, Daniela Ange. Ewangelizujemy również poprzez muzykę – w całych Czechach odbywają się też festiwale chrześcijańskie, na dość wysokim poziomie.

Również w naszych klasztorach organizujemy koncerty muzyki klasycznej i chrześcijańskiej. U nas w Brnie swoje próby ma Schola Brnieńskiej Młodzieży (SBM-ka), która odpowiadała za oprawę muzyczną podczas wizyty Benedykta XVI w Republice Czeskiej. Ja również mam swój zespół A&D, który działa po obydwu stronach granicy – można by w sumie powiedzieć, że działa ponad granicami. Grają w nim Polacy, w nagraniach uczestniczą też Czesi. Utwory z naszej płyty można też usłyszeć w katolickim czeskim Radiu Proglas. Występowaliśmy także na jednym z czeskich festiwali. W naszym kościele w Brnie organizujemy również dwa razy w miesiącu modlitwę uwielbienia, tzw. “Prajsy”(spolszczone).

Chciałam zapytać o pracę w parafii, czyli o tych, którzy są już w jakiś sposób ewangelizowani. Jak wygląda ta praca w Brnie, gdzie Ojciec aktualnie przebywa?

Działanie w parafii to przede wszystkim praca z rodzinami, osobami starszymi, samotnymi i prowadzenie różnego rodzaju wspólnot. Bardzo mnie buduje, to co widzę w Czechach. Życzę naszym braciom, czy w ogóle ludziom, którzy myślą, że w Czechach czy bracia niewiele robią, albo nie mają co robić, żeby przyjechali tu na tydzień czy miesiąc i zobaczyli, że naprawdę jest dużo pracy i że ten Kościół żyje. A jeżeli weźmie się pod uwagę, ile osób jest jeszcze niewierzących, to w ogóle okaże się, że pracy jest o wiele więcej niż w Polsce…

A jak liczna jest parafia franciszkańska w Brnie?

Nabożeństwo na świętych schodach w BrnieW Polsce to można łatwo, jasno określić. U nas na terenie parafii jest wielu niewierzących. Na porannej mszy świętej w dzień powszedni mamy średnio ok. 70 osób, podobnie jest na popołudniowej. To sporo, dlatego jest co robić, jest dla kogo. Wiele osób przychodzi do spowiedzi. Od roku w jednym z kościołów naszego miasta od 9:00 do 16:30 jest spowiedź, w którą angażują się wszyscy kapłani z miasta. Jest również sporo ludzi, zgłaszających się na przygotowanie do sakramentów i na katechezę, która najczęściej prowadzona jest przy parafiach.

Czy wiele osób przygotowuje się do sakramentów?

W Polsce słowo „wiele” oznacza coś zupełnie innego niż w tutejszych realiach. W Czechach to będzie sześć, osiem czy dziesięć osób i w tych warunkach będzie to dużo. Szczególną radością jest przygotowanie do chrztu dorosłych i sam obrzęd chrztu, który odbywa się najczęściej w Wielką Sobotę. To bardzo piękne. Obecnie w parafii mamy trzy osoby przygotowujące się do chrztu. Mam nadzieję, że każda z nich wytrwa na tej drodze.

Czy w Brnie działa duszpasterstwo akademickie? Bo w mieście znajduje się sześć uczelni…

Brno rzeczywiście jest miastem akademickim. Działa duszpasterstwo młodzieży. Szczególnie specjalizują się w tym jezuici i salezjanie, ale my też oczywiście mamy swoją grupę młodzieży, która regularnie się spotyka. Najpierw jest wspólna Eucharystia, którą młodzież oprawia muzycznie, a po niej godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu, podczas której młodzi mogą też skorzystać z sakramentu pojednania. Po modlitwie mamy spotkanie, podczas którego albo o czymś dyskutujemy, albo rozważamy Słowo Boże, a czasem w coś gramy.

Gdzie w Czechach jeszcze pracują franciszkanie?

Franciszkanie (OFMConv) w Czechach są obecni w pięciu miejscach – w Pradze, Jihlavie, Brnie, Opavie i Krnovie. W prowincji jest szesnastu braci po ślubach wieczystych i kilku przebywających jeszcze na formacji.

To na te warunki dużo czy mało?

Oczywiście, że mało i mam nadzieję, że czytając ten wywiad któryś z moich braci pomyśli, przemodli to i być może rozpozna w sobie głos Boży, żeby tu przyjechać.

Jakie widziałby Ojciec największe wyzwania, które stoją przed kapłanami, którzy pracują w tym kraju?

Wyzwaniem jest tak naprawdę każdy człowiek i praca wśród niewierzących. Każdy z nas ma różne pagórki i góry, na które musi wejść. To jest świętość życia, świadectwo, wzrost miłości do Boga i bliźniego we mnie i to są wyzwania codzienności. Na pewno trzeba się uczyć rozmowy z tymi ludźmi, ponieważ one nie są łatwe. Zwłaszcza te z ludźmi niewierzącymi, którzy mają jakiś obraz Boga czy Kościoła, ale niestety fałszywy.

Wśród ludzi niewierzących można wyróżnić dwie grupy ludzi – ci, którzy nie wierzą, ale zarazem mają stosunek do Boga i do Kościoła albo obojętny albo – powiedziałbym -pozytywny – do tego stopnia, że na przykład pozdrowią księdza, gdy go widzą. Są też jednak ludzie niewierzący, którzy mają do Kościoła stosunek negatywny, w rozmowie wręcz agresywny, atakujący. Dlatego trzeba nauczyć się rozmawiać również z takimi ludźmi.

Ważna jest także otwartość na drugiego człowieka i życzyłbym sobie takiej wrażliwości na innych, żebym zawsze był otwarty i chętny do rozmowy. Nie zawsze człowiek potrafi właściwie się zachować, szczególnie w takich sytuacjach, gdy spotyka się z negatywnym nastawieniem do siebie. Wtedy nawet powtarzając maksymę klasyka „warto rozmawiać” trzeba czasem stwierdzić, że chyba jeszcze nie nadszedł ten czas. Ale zawsze można się za takiego człowieka modlić i w ten sposób mu towarzyszyć.

Rozmawiała Agnieszka Kozłowska