Aktualności Ukraina

Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu…

przestwór oceanu
Stojąc na krawędzi klifu wpatrywałem się w bezkresny przestwór oceanu, gdzie wóz nurza się w zieloność i jak łódka brodzi śród fali łąk szumiących, śród kwiatów powodzi…

Zawsze podziwiałem Mickiewicza za precyzję i plastyczność w opisywaniu wrażeń estetycznych. Pamiętam, że czytając jego utwory bez trudu mogłem wyobrazić sobie świat, który opisywał. Zobaczyć te szumiące łąki, powodzie kwiatów, burzan i zieloność; poczuć ich zapach i upoić zmysły. Chociaż wcale nie przepadałem za zajęciami z języka ojczystego. W szkole średniej język polski był przedmiotem, na który chodziłem bardzo niechętnie. Może dlatego, że nie szło mi najlepiej? Reszta klasy żartowała sobie ze mnie, że jestem ulubieńcem pani profesor 😉 Zresztą, pani profesor, rzeczywiście może i mnie lubiła, jednak ja za nią nie przepadałem. Ale żeby zarobić na plus do oceny, zresztą, i tak już miernej, wypożyczałem z biblioteki szkolnej książki (pani profesor w przerwach pomiędzy nauczaniem była również bibliotekarką). Opłaciło się. Nie powiem, że nie. W efekcie zyskałem nie tylko plusa, plusika niewielkiego – ale ocenę, którą w ówczesnym nazewnictwie określano jako „państwową”. Nie wiem czy dziś też tak to się nazywa, bo od czasu ukończenia studiów w moim kapłańskim życiu ze szkołą właściwie niewiele miałem wspólnego. W każdym razie pamiętam, że wtedy cieszyłem się z tej oceny ogromnie bardzo!

przestwór oceanu

Ale zostawmy szkołę. 

Tak więc stojąc na krawędzi klifu, zachłyśnięty widokiem w pierwszej chwili pomyślałem właśnie o tych sonetach Mickiewicza, o Akermanie, Dniestrze, Krymie… Zaraz jednak przyszło otrzeźwienie. W dali przecież nie było żadnych łąk, zieloności ani burzanu, tylko błękitna, niczym nie zmącona, rozciągająca się aż po daleki horyzont kryształowa tafla wody. I nie był to Dniestr, i nie widziałem też nigdzie twierdzy Akermanu…

Tak, widok rzeczywiście zapierał dech w piersiach. Wrażenie potęgował klif, który wznosił się ponad taflę wody na wysokość niemalże kilku pięter. Stałem zdumiony w zachwycie i osłupieniu. Przyroda naprawdę potrafi zwrócić na siebie uwagę! I wydaje się, że nie powinno być w tym nic nadzwyczajnego. A jednak! Chociaż ktoś może powie – wielka mi tam rzecz, zwykły zbiornik wodny, albo zalew jakiś, a może bajoro ogromne, wielkie, potężne, bo drugiego brzegu nie widać. Pewnie tak. Jednak wśród morza betonu, gdzie nawet burzan nie rośnie (sic!), spalonych słońcem traw i dróg takich, że pożal się Boże! – każdy skrawek piękna osiąga wartość cenniejszą od złota. I tak też było tym razem. Cieszyłem się tą chwilą. I patrzyłem namiętnie w dal chcąc wchłonąć w siebie wszystko, co rejestrował wzrok.

Posługa za Granicą, na misjach, ma to do siebie, że daje możliwość zobaczenia ciekawych miejsc, poznania interesujących ludzi i zjedzenia smacznych (choć nie zawsze) potraw. Tyle tylko, że owa egzotyka dość szybko się kończy. Przychodzi wtedy moment doświadczenia misyjnej prozy dnia codziennego. Tak bardzo realnego przeżywania swoich pragnień, oczekiwań i namiętności, ale też i frustracji związanej z niemożliwością zrealizowania pomysłów, planów, inicjatyw. Życie uczy, że trzeba mieć w sobie dużo dystansu do samego siebie, do spotykanych ludzi i do otaczającego świata niekiedy do granic pełnego absurdu. Przede wszystkim jednak trzeba mieś w sobie wiarę i przekonanie, że Pan Bóg jest ponad doświadczeniem moich własnych słabości i ograniczeń. No i że ta misja, to nie jest wcale moja misja, tylko Jego plan na moje zbawienie i tych, do których zostałem posłany.

P.S.

Ów przestwór oceanu to największy na Ukrainie zbiornik retencyjny zbudowany na Dnieprze w końcu lat 50-tych XX w. Od Kremenczuka oddalony jest o kilkanaście kilometrów. Bardzo ciekawe zjawisko utworzonej ręką ludzką przyrody 😉 Od prawdziwego Akermanu jest odległy jednak o jakieś 500 km.

o. Tomasz Pawlik

 

Przeczytaj również “Wolontariusze pilnie poszukiwani!”