Uganda Wywiady

O. Adam Klag: “Jesteśmy na swoim miejscu”

Wyjechałem po dziewięciu latach kapłaństwa, gdy nabrałem doświadczenia, trochę okrzepłem w życiu zakonnym i kapłańskim. Zacząłem zastanawiać się, co mnie trzyma w Polsce, co nie pozwala mi wyjechać. Szukałem argumentów i nie znalazłem… Myślałem sobie –  skoro życie oddałem Panu Bogu i Kościołowi, to pomyślałem sobie – dlaczego nie…?  I wyjechałem… – o swojej pracy misyjnej opowiada o. Adam Klag, misjonarz z Ugandy, który niedawno przebywał w Polsce na swoich wakacjach.

Na czym polega Ojca praca na misjach?

Tak jak na całej szachownicy są różne pionki, to mogę powiedzieć, że ja jestem takim gońcem. Pracuję tam, gdzie mnie wyślą – aby odprawić mszę świętą czy pogrzeb… Zapraszają nas czasem do szkoły – podstawówki czy średniej – żeby tam odprawić Eucharystię przy różnych okazjach. A na terenie naszej parafii szkół jest bardzo dużo. Tam wygłaszamy konferencję i odprawiamy mszę świętą, w której uczestniczą wszyscy – nawet nie katolicy – muzułmanie czy protestanci. Modlimy się razem.

Robię więc to, co każdy ksiądz w parafii – mówię kazania, udzielam sakramentów, odprawiam mszę świętą. Na bieżąco jest wiele zajęć. Tym bardziej, że przez ostatnie dwa lata w Ugandzie dopiero przyglądałem się pracy misyjnej i uczyłem się jej.

Po tym czasie przyglądania się, jakie widzi Ojciec największe potrzeby duchowe i materialne tych ludzi?

Na pewno jest bardzo wiele związków niesakramentalnych. W zeszłym roku było około trzystu chrztów, a tylko… pięć ślubów. Niestety, tak jak u nas, wielu ludzi żyje bez ślubu. W Ugandzie jest też jeszcze takie nieoficjalne przyzwolenie, że mężczyzna może mieć więcej dzieci z innymi kobietami. Przez to jeszcze trudniej jest im zawrzeć małżeństwo. Oczywiście zachęcamy do tego i chyba jest coraz lepiej, ale nie jest jeszcze tak, jak powinno być.

Myślę, że to też jest kwestia ich kultury, bo dla nich chrześcijaństwo to coś z zewnątrz. Oni swoją tradycję mają już od wieków i przyjęte przez nich chrześcijaństwo jest wynikiem działalności białego człowieka. Oni chcą je przyjmować, żyć nim, ale odzywają się w nich te naturalne odruchy.

Inną przyczyną niezawierania małżeństw jest to, że po prostu ślub dużo kosztuje. Pan młody musi przeznaczyć dziesięć krów dla teścia, jeśli chce wykupić żonę. A krowa jest droga w Polsce, a co dopiero w Ugandzie…

navigate_before
navigate_next
Tych dziesięć krów to zawsze stała liczba, czy może od czegoś to zależy?

Nie, to raczej stała liczba. Chociaż bywa tak, że czasem muszą się o kobietę targować – w pokoju siedzi teść i przyszły zięć, a w pomieszczeniu obok siedzi przyszła żona i mówi: „Tato, jeśli będziesz chciał dziesięć krów, to ja nigdy za mąż nie wyjdę, spuść na osiem krów, bo będę starą panną”. I wtedy się ze sobą dogadują. W mieście zamiast krowy targują się o jakiś samochód czy motocykl, czy po prostu o pieniądze. To jest jeden z wielu powodów, dlaczego ludzie nie biorą ślubów.

Jak wygląda sytuacja religijna w Ugandzie?

Niestety różnych religii jest bardzo dużo. Są na przykład anglikanie, którzy przybyli tu ewangelizować kilka lat po kolonizatorach. Z nimi żyjemy w pokoju, mamy nawet w Wielki Piątek wspólną, ekumeniczną Drogę Krzyżową. Natomiast inne religie są bardzo agresywne i nastawione przeciwko Kościołowi Katolickiemu. Nie ma z nimi współpracy. Można powiedzieć, że wyjeżdżając do Afryki kończy się ekumenizm, ponieważ jeżeli ktoś mówi z wielką nienawiścią nieprawdziwe rzeczy o Kościele, to wtedy naprawdę nie ma o czym dyskutować… Bywa, że w jednym domu rodzina jest zupełnie podzielona – jest protestant, katolik, anglikanin, zdarzy się muzułmanin oraz świadkowie Jehowy. Istnieją również wszelkiego rodzaju sekty.

Jak układają się relacje z Islamem?

Islam jest na naszym terenie w mniejszości (ok. 10%) i nie jest agresywny. Należą oni do tej samej biednej grupy, co i nasi katolicy. Muzułmanie są wojujący, kiedy mają pieniądze, jeśli nie, to nie mają wówczas wiele do powiedzenia. Na razie żyjemy z nimi w pokoju, nie słyszałem o jakichś zatargach, ani o religijnych wojnach. Wydaje mi się, że Uganda jest także jednym z bardziej pokojowych krajów we wschodniej Afryce. Jak narazie nie mieliśmy nocnych napadów, tak jak nasi bracia w krajach sąsiednich – w Kenii czy Tanzanii. Przynajmniej w tej części Ugandy, którą znam, jest bezpiecznie.