Uganda Wywiady

O. Marek Warzecha: “Misjonarzem chcę być do końca życia”

o. Marek Warzecha
Dlaczego Ojciec postanowił zostać uczniem Chrystusa? Co skłoniło Ojca do wstąpienia właśnie do zakonu Franciszkanów?

Po szkole średniej rozpocząłem na studia w AGH, gdzie studiowałem Górnictwo i już po czwartym roku czułem powołanie. Poszedłem więc do klasztoru Franciszkanów zapytać, jak można zostać zakonnikiem…

Ojciec, z którym rozmawiałem poradził mi, żebym skończył studia, bo został mi tylko rok i dopiero wtedy wstąpił do klasztoru. Po studiach wyjechałem do Anglii, żeby się nauczyć angielskiego. Tam też pracowałem 6,5 roku. Później, po powrocie do Polski, chciałem spróbować życia w kraju. Pracowałem m.in. w Zakładach Metalurgicznych, byłem przewodnikiem po Tunezji w Scan Holiday. W końcu zdecydowałem, że zostanę zakonnikiem. Zawsze chciałem żyć we wspólnocie. Pociągała mnie osoba św. Franciszka, jego życiorys – życie w ubóstwie, bezgraniczne oddanie się Bogu, życie zgodne z Ewangelią.

Dlaczego zdecydował się Ojciec na wyjazd do Afryki?

Przed wstąpieniem do zakonu wiele podróżowałem. Byłem w Indiach, Ameryce Południowej. Zawsze chciałem być misjonarzem właśnie w Ameryce Płd. Ale miałem możliwość ukończenia studiów teologicznych w Nairobi w Kenii, z której skorzystałem, by jak najszybciej udać się na misje.

Co według Ojca oznacza bycie misjonarzem?

Być misjonarzem, tzn. pójść do ludzi, którzy nie znają Jezusa lub znają Go bardzo mało i głosić  im Jezusa słowem i czynem.

Czy misjonarzem się jest do końca życia?

Ja chciałbym być do końca życia, ale wielu uważa, że można być misjonarzem przez jakiś czas i wrócić do Polski. Myślę, że to zależy od człowieka.

Gdzie teraz Ojciec jest na misjach?

Obecnie jestem na misjach w Ugandzie – państwie na równiku, bez dostępu do morza. Dokładnie w Kakooge – 90 km na północ od Kampali, przy drodze głównej prowadzącej do Sudanu. Miejscowość ta ma 4000 mieszkańców. Prócz niej obsługujemy jeszcze 14 innych wiosek.

Jak wygląda życie na misjach?

W Afryce rzadko chodzi się w habicie. Zastępują go ubrania robocze, gdyż oprócz posługi duszpasterskiej zajmujemy się również budownictwem. W ciągu ostatnich trzech lat wybudowaliśmy trzy kaplice, dom parafialny, szpital, dom dla sióstr prowadzących szpital, szkołę średnią dla dziewcząt, wiele innych małych budynków oraz wywierciliśmy dwie studnie. Wszystko to pochłania wiele czasu i sił. Mamy też do utrzymania 20 ha lasu sosnowego, robimy ogrodzenia wokół kaplic, sadzimy drzewa, itp.

Zwykły dzień misjonarza to…

O godzinie 6.30 – jutrznia. 7.00 – msza św. 7.30 – rozmyślanie. 8.00 – śniadanie, a po śniadaniu jest wiele zajęć duszpasterskich. Jeździmy do szkół i uczymy religii, albo też odwiedzamy małe grupy chrześcijańskie by porozmawiać o Piśmie Świętym. Odprawiamy msze św. w szkole, odwiedzamy chorych. Zajmujemy się też pracami fizycznymi i budowlanymi. Niedziela jest cała poświęcona duszpasterstwu. Raz w tygodniu wyjeżdżamy do Kampali by załatwić sprawy urzędowe, bankowe i sądowe, np. ustalenie własności ziemi. Przed obiadem i kolacją wspólnie się modlimy.

Jakim językiem posługuje się Ojciec w kontaktach z mieszkańcami Ugandy?

Urzędowym językiem w Ugandzie jest język angielski. Dzieci uczą się go w szkole, natomiast starsi go nie znają. Z mieszkańcami rozmawiamy w języku luganda, którym posługuje się plemię Baganda. Znam go na tyle, by porozumieć się, natomiast przy przygotowaniu kazania w tym języku korzystam jeszcze z pomocy innych. Tego języka bardzo trudno się nauczyć. Jego gramatyka różni się zupełnie od gramatyki języków europejskich. Przykładowo: pici pici to w języku luganda znaczy motor, ananasi – ananas, to jedyne polskie słowo, pochodzące z języka afrykańskiego.

Jak mieszkańcy Ugandy traktują misjonarzy?

Mieszkańcy Ugandy lubią białych. Uważają, że biali im pomagają. W przeszłości nie walczyli z kolonizatorami, co miało miejsce w innych krajach. Biali, szczególnie misjonarze, otwierają szpitale, szkoły, pomagają w adopcji dzieci – opłacaniu szkół. Są im za to bardzo wdzięczni, ale nadal oczekują od nas więcej pomocy.

W jaki sposób my, będąc w Parafii św. Barbary w Libiążu możemy włączyć się w dzieło adopcji na odległość?

Mamy 230 sponsorów z różnych krajów, którzy płacą 100 € lub 140$ na rok i wtedy możemy opłacić szkołę oraz jeden posiłek dziennie dziecku, które uczy się od 8.00-17.00 i często jego jedynym posiłkiem jest kolacja spożywana w domu. Gdy ktoś zdecyduje się na adopcję na odległość dziecko dzięki przesłanym pieniądzom może zjeść coś więcej. Przy wpłacie należy podać swoje dane adresowe. Prześlemy wówczas zdjęcie takiego dziecka z krótką informacją o nim.

Czego nauczył się Ojciec podczas pracy na misjach?

Wiem kiedy zbiera się banany, papaje czy owoce z drzewa chlebowego zwane dżakfrut, które by mogły być zerwane muszą wydawać określony odgłos, kiedy się je opukuje. Potrafię wykorzystywać stare dętki rowerowe i opony do uszczelniania rur kanalizacyjnych, co w Polsce nie jest praktykowane.

Co według Ojca przeszkadza mieszkańcom Ugandy w pełnym przyjęciu Ewangelii?

Mieszkańcy Ugandy mają swoje zwyczaje. Panuje tam poligamia – można mieć kilka żon, jednak żonę trzeba sobie kupić. Płaci się za nią około 1000$, przy dobrych zarobkach rzędu 50$ miesięcznie. Dlatego też ludzie decydują się na życie w związku bez ślubu, nie mogąc przy tym przyjmować sakramentów. W zeszłym roku mieliśmy 280 chrztów, ale tylko trzy śluby. Często bywa tak, że ktoś rano idzie do kościoła, a po południu do czarownika, bo ma jakiś problem. Ludzie nie przyznają się, że wierzą w te czary, ale rzeczywistość jest inna.

Jakie wyznania dominują w Kakooge?

Mieszka tu  40% katolików, 40% protestantów, 10% muzułmanów. Resztę stanowią sekty i inne wyznania. W Kosciele jest bardzo dużo dzieci i młodzieży. Jednakże ostatnio można zaobserwować problem odchodzenia młodzieży od Kościoła, ale przybywa za to ludzi starszych, podobnie jak w Polsce.

Jak wygląda msza św. w – nazwijmy to – afrykańskiej wersji?

W Polsce w prawie wszystkich kościołach są organy, natomiast tutaj muszą być bębny, nawet w małych kaplicach. Czasem pojawiają się grzechotki i organy elektryczne. W naszej parafii ich nie ma. Gitara jest mało znana. Tańce pojawiają się od święta, kiedy przyjeżdża biskup lub jest jakaś uroczystość – Boże Narodzenie czy Wielkanoc. W czasie mszy św. jest bardzo dużo komentarzy. Wielką rolę odgrywa katechista, komentujący wszystkie czytania.

Co najczęściej jedzą misjonarze?

Nie ma tutaj zwykłego chleba, czy wędlin. Jemy więc ryż, maniok, ziemniaki, posio – potrawę z mąki kukurydzianej i fasoli, gulasz. Robimy też pierogi ruskie z własnoręcznie zrobionego sera czy placki ziemniaczane.

Z czego cieszy się Ojciec najbardziej będąc misjonarzem w Ugandzie?

Cieszę się z kontaktu z ludźmi, szczególnie z dziećmi, które nie tylko przychodzą do kościoła, ale również odwiedzają naszą wspólnotę. Mogą tu pooglądać filmy, pograć w piłkę, rysować, porozmawiać. Cieszę się również z możliwości głoszenia Ewangelii ludziom.

Za kilka tygodni wraca Ojciec do Ugandy. Czego możemy Ojcu życzyć?

Żebym był dobrym naśladowcą Chrystusa.

Oby zatem Pan dał Ojcu wiele swych darów w ewangelizowaniu naszych czarnych braci z Afryki! To była wyjątkowa rozmowa. Bardzo dziękuję. Szczęść Boże!


rozmawiała Katarzyna Mackiewicz, wywiad z gazetki parafialnej parafii św. Barbary z Libiąża

Przeczytaj także: “Siejąc ziarna nawrócenia” – o. Marek Warzecha o pracy w parafii Kakooge