Aktualności Peru

Jadę łowić w Peru

Jadę łowić w Peru

„Kiedy miałem 25 lat za bardzo nie wiedziałem co zrobić ze swoim życiem, ale pomyślałem wtedy, że poproszę moich znajomych, żeby modlili się za mnie.” – swoją historię powołania, związaną z Męczennikami z Pariacoto, opowiada o. Dariusz Mazurek, pracujący w stolicy Peru, w Limie.

Czy chcesz, abym został misjonarzem?

Napisałem do nich listy. Było to w 1991 roku jesienią. Pan Bóg nie kazał długo czekać na odpowiedź, bo już w styczniu 1992 roku ni stąd ni zowąd wszedłem do pokoju, gdzie był włączony telewizor i zobaczyłem film dokumentalny o życiu i śmierci naszych współbraci franciszkańskich Zbigniewa i Michała. Natychmiast po zobaczeniu tego filmu zadałem sobie pytanie: a może Pan Bóg chce, abym i ja został misjonarzem? – wyznaje o. Darek. 

To był styczeń, myślałem dużo o wyjeździe na misje i postanowiłem “kusić Pana Boga”. Powiedziałem: “Panie Boże, jeśli chcesz żebym był misjonarzem, to proszę, żebyś mi codziennie dawał znaki.” Doszło do tego, że kiedy byłem w kościele w niedzielę, pomyślałem sobie: “jeżeli mam być misjonarzem, to chcę, żeby ten kapłan, który teraz głosi, zaczął mówić o misjach”. Kilka sekund po tym, jak tak pomyślałem, ksiądz, który odprawiał Mszę zaczął mówić o Zbyszku i Michale, którzy zginęli w Peru. Poszedłem na całość. Zadałem Panu Bogu dwa pytania: pierwsze – czy chcesz, abym Twoje Słowo głosił gdzieś daleko, i drugie pytanie: czy chcesz Panie Boże, żebym pojechał do Hiszpanii i tam się przygotowywał do wyjazdu na misje. Na oba pytania, Pan Bóg bardzo jasno i konkretnie odpowiedział mi w swoim Słowie – zdradza o. Darek. Zostawiłem wszystko co kochałem przez 24 lata w moim życiu, studia, miasto, rodzinę, przyjaciół, pracę… Mój tato łowił ryby, był daleko na morzu. Mama płakała, siostra płakała, ciocia płakała… Myślę, że poziom morza wzrósł bardzo 8 października 1992 roku, kiedy wyjeżdżałem. – śmieje się misjonarz.


Jadę łowić w Peru

Po różnych wydarzeniach i nauce języka w Hiszpanii, o. Dariusz trafił ostatecznie do Peru. Nie był jeszcze wtedy zakonnikiem, ale rozpoczął tam studia i pomagał misjonarzom. Zajmowałem się młodzieżą w parafii w Limie. Byłem świeckim pośród braci, ale tak serdecznie i po bratersku mnie przyjęli, że nie miałem najmniejszej wątpliwości, żeby po kilku miesiącach napisać podanie i przyjęcie do Zakonu. (…) Jeżdżąc od czasu do czasu z braćmi do Pariacoto, zdałem sobie również sprawę, że stało się ono dla mnie ziemią świętą. Tam zrodziło się moje powołanie… Michał i Zbyszek oddali tam swoje życie, a ja dowiedziałem się o tym i Pan Bóg przez to pociągnął mnie do pracy misyjnej – stwierdza o. Darek.

Dodam jeszcze, że mój tata był rybakiem, i mój tata łowił też w Limie, łowił w Chimbote. Gdy podjąłem decyzję o zakonie napisałem do niego list: “Tato, nie martw się, tradycja rodzinna będzie podtrzymana. Jadę, tak jak Ty łowić do Peru.”

Jak widać, różne są ścieżki Bożej woli. Módlmy się w intencji nowych powołań misyjnych. Prośmy, by nie zabrakło ludzi gotowych do głoszenia Ewangelii aż po krańce świata.

 

opr. AK

Obejrzyj również świadectwo o. Dariusza Jadę łowić w Peru:

 

Przeczytaj także:

Świadectwo powołania misyjnego o. Tadeusza 

Narodziny misjonarza – świadectwo o. Piotra