Inne

„Najtrudniejszy jest początek” – wspomnienia o o. Piotrze

o. Piotr Kyć

O. Piotr Kyć, który odszedł do Pana 4 października 2017 r. był twórcą krakowskiego Sekretariatu Misyjnego. Publikujemy wspomnienia osób, które razem z nim zakładały kontynuowane przez nas dzieło.

Zostałam poproszona o napisanie wspomnienia o. Piotrze, o Jego działalności związanej z misjami i tworzeniem Sekretariatu Misyjnego. I od czego zacząć? To pytanie pojawiało się również wtedy, gdy o. Piotrowi zostało powierzone to zadanie. Został Sekretarzem ds. Animacji Misyjnej i pytał od czego ma zacząć, jak to ma wyglądać?

O. Piotr nie był nigdy misjonarzem w dosłownym znaczeniu tego słowa. Zawsze jednak bliscy mu byli Jego bracia misjonarze. Początki powstania krakowskiego Sekretariatu Misyjnego to rok 2002. Wtedy to w budynku klasztoru przy ul. Żółkiewskiego 14 jedno z pomieszczeń zostało przeznaczone na działalność Sekretariatu. Pojawiły sie meble z “odzysku”, pamiątki przywiezione z misji oraz dokumentacja fotograficzna z krajów misyjnych.


O. Piotr miał wiele pomysłów i idei dotyczących funkcjonowania Sekretariatu. Zawsze jednak towarzyszyło Mu pytanie: Można, ale po co? Jeśli miało to służyć misjonarzom i misjom, a przez to umożliwić ludziom odkrywanie miłości Bożej, to starał się urzeczywistniać te idee. Ojciec rozpoczął drukowanie (pierwszy numer mieścił się na jednej kartce A4) biuletynu misyjnego „Nasze Misje Franciszkańskie”. Gazetka drukowana była dwa razy do roku: z okazji Wielkanocy oraz Bożego Narodzenia (tak też zostało do dziś).

Ojciec zainicjował również spotkania rodzin misjonarzy, które odbywały sie w okresie Bożego Narodzenia. Miały to być rodzinne spotkania, okazja do wzajemnego poznawania się, ale także doświadczanie wspólnoty i trzeba przyznać, że atmosfera rzeczywiście była rodzinna. Z tymi, którzy nie mogli przyjechać o. Piotr starał się porozmawiać chociaż przez telefon.

  

Kolejną wielką inicjatywą były niedziele misyjne w parafiach – nie tylko franciszkańskich, ale w kościołach w całej Polsce. O. Piotr do proboszczów docierał głównie dzięki swoim przyjaciołom ze spływów kajakowych lub z czasów, gdy był wykładowcą na KUL-u. Zabierał do czarnego plecaka sporą liczbę biuletynów misyjnych oraz obrazków, wsiadał do pociągu i po przyjeździe przez całą niedzielę głosił kazania w konkretnej parafii. Kiedy do pomocy w sekretariacie został przydzielony br. Marcin, wyjazdy na niedziele misyjne odbywały się także samochodem.

Adopcja na odległość – znana forma pomocy ubogim dzieciom i młodzieży w krajach misyjnych –  także rozwinęła się dzięki o. Piotrowi. Najpierw adopcją były objęte dzieci ze szkoły w Ugandzie, a potem również z Paragwaju i Boliwii. Ojciec starał się, aby każdy z ofiarodawców otrzymywał co pewien czas informacje na temat „swojego” dziecka.

O. Piotr zapoczątkował również Msze św. i modlitwy za misjonarzy raz w miesiącu w Bazylice Franciszkanów w Krakowie. Jeśli była taka możliwość, zaproszony był misjonarz, który dzielił się swoim doświadczeniem pracy misyjnej.

Oczywiście były również wyjazdy do braci na misjach – tych dalekich w Peru, Ugandzie, Uzbekistanie –  i tych bliskich jak Ukraina. Zdarzyło się, że Ojciec przekraczał granicę z Ukrainą pieszo, co do łatwych doświadczeń nie należało. Troska o braci misjonarzy i chęć zaradzenia ich potrzebom motywowała Go do wysiłku.

o. Piotr Kyć

W tym wszystkim wspierali o. Piotra wolontariusze, przyjaciele, znajomi… Pomagaliśmy Mu zależnie od potrzeb, które się pojawiały.

Wspomnienia zazwyczaj nacechowane są subiektywizmem, zapewne i te do takich należą… Dodatkowo są zabarwione przeżyciami, które towarzyszą niedawnemu odejściu o. Piotra. W mojej pamięci o. Piotr jest osobą, która – od momentu mianowania Sekretarzem ds. Misji – aż do ostatnich dni, cały swój czas, siły i serce oddała dziełu misji franciszkańskich.

Renata Dubinin-wolontariuszka w Sekretariacie Misyjnym

***

Najwyższe Dobro, Prawda i Piękno! Tak O. Piotr wielokrotnie z zachwytem mówił o Bogu. Tej formy uwielbienia i wiary uczyłam się od niego.

Miał wielu przyjaciół. Promieniował życzliwością i empatią. Niezwykle taktowny wobec szystkich, chociaż nie wszyscy (mam na myśli niektóre osoby wspierające misje) odpłacali tym samym. Wtedy cierpliwie tłumaczył, ale wiem, że bezpodstawne zarzuty bardzo go bolały.

Był taki czas, kiedy po utworzeniu Sekretariatu Misyjnego, O. Piotr pakował do plecaka biuletyny oraz inne materiały i pociągiem udawał się do parafii, która go zaprosiła  Były to nieraz duże odległości. Tam głosił kazania o misjach, spowiadał, a po mszy św. kwestował z koszyczkiem przy wyjściu z kościoła.

Jeszcze jedna, ważna, nie tylko dla mnie, rzecz: widok osoby duchownej w habicie, czy sutannie na ulicy, w tramwaju, w pociągu, wszędzie pośród świeckich, jest bardzo pożądany; Ojciec prawie nigdy nie pokazywał się “w cywilu”.

Wierzę, że św. Franciszek powitał go z radością.

Maria

 

opr.AK